Słowo, które od kilku miesięcy wywołuje u mnie szybsze bicie serca, rumieniec na twarzy i gęsią skórkę na karku. Niestety, bynajmniej nie są to objawy ekscytacji i radosnego podniecenia, a raczej przykra reakcja na samą myśl o wszystkich przygodach, które przyszło nam przetrwać od pamiętnego lipca 2014, kiedy wpadliśmy na wyborny pomysł wyremontowania mojego starego, rodzinnego domu.
Gdyby ktoś zapytał mnie, czy żałuję tej decyzji, pewnie w ciągu tych ostatnich siedmiu miesięcy co najmniej kilka razy wykrzyczałabym, że oczywiście, że tak, że chcę ją cofnąć i obiecuję, że już nigdy przenigdy nie wejdę do marketu budowlanego, tylko skończmy już ten temat. Przez remont wylałam morze łez, wydałam górę pieniędzy i pokłóciłam się z P. więcej razy, niż w ciągu całego związku. Powiecie, że przesadzam, ale uwierzcie mi - pogadamy, jeśli kiedykolwiek weźmiecie się za remont domu z 1943 r. Widok trzciny i mchu, wysypujących się ze ścian, kiedy wykuwasz drzwi z futryn... cóż, takiej mieszanki szoku i niedowierzania nie odczuwa się często. Albo to uczucie, kiedy pan gipsujący ściany informuje cię, pewnego ciepłego wieczoru, że w salonie odpadł kawałek sufitu.... Mogłabym wyliczać bez końca momenty, w których zwątpiłam i powiedziałam, że do końca życia chcę mieszkać z rodzicami - i wbrew pozorom, bardzo często to właśnie rodzice podtrzymywali mnie na duchu i zachęcali do dalszej walki, pomagając na tak wielu płaszczyznach, że chyba nigdy nie dam rady się im za to odwdzięczyć.
W OBI, do którego mamy najbliżej, jesteśmy w zasadzie codziennie - jeszcze trochę, a z większością pracowników będziemy na ty. Wiemy dokładnie, gdzie szukać jakich wkrętów, gdzie leżą które kołki i który z pracowników działu oświetlenie doradza najlepiej. Znamy całą procedurę zwrotów, wymian, cięcia na wymiar i manewrowania wielkimi wózkami. Już od dawna hasło "piątkowy wieczór" nie kojarzy mi się z klubowymi szaleństwami, jednak wciąż wiąże się z ogromną radością na samą myśl o znalezieniu na pustym parkingu świetnego miejsca blisko wejścia do sklepu. Ewidentnie zmieniły mi się priorytety ;)
Podczas remontu rozwiązaliśmy dziesiątki problemów i trudności, które stanęły nam na drodze. Przeszliśmy przez karkołomne wieszanie żyrandoli, poparzenia lampą halogenową, trzykrotne zrywanie paneli podłogowych, dwudniowe szorowanie dwudziestoletniej boazerii, kłótnie z serwisantem pieca gazowego i klęczenie z nosami przy podłodze podczas wstrzykiwania kotwy chemicznej (cokolwiek to jest) w rozchwianą podłogę. Były siniaki i skaleczenia, a nawet zerwany paznokieć. Było dosłownie wszystko i znacznie więcej, niż mogłabym sobie wyobrazić lub zaplanować. Na większość trudnych sytuacji nie byliśmy przygotowani i wszystkiego musieliśmy się uczyć od podstaw, zdobywając wiedzę z dziedzin, o których nie mieliśmy zielonego pojęcia.
Było trudno. Nadal jest i na pewno jeszcze długo będzie, zanim uda nam się wszystko ogarnąć, bo zaczynaliśmy w zasadzie od zera - od zrobienia ścian, sufitów, podłóg. Jednak teraz, kiedy cała przeprawa zdaje się być już na finiszu stwierdzam, że chyba jednak było warto. Nawet jeśli przez pierwsze miesiące po przeprowadzce będziemy żyli na tostach (jeśli rodzice pożyczą nam toster) i wodzie.
Było warto. :)
Myślę, że te dwa zdjęcia całkiem nieźle obrazują jak długą drogę przeszliśmy podczas remontu :)
Gdyby ktoś zapytał mnie, czy żałuję tej decyzji, pewnie w ciągu tych ostatnich siedmiu miesięcy co najmniej kilka razy wykrzyczałabym, że oczywiście, że tak, że chcę ją cofnąć i obiecuję, że już nigdy przenigdy nie wejdę do marketu budowlanego, tylko skończmy już ten temat. Przez remont wylałam morze łez, wydałam górę pieniędzy i pokłóciłam się z P. więcej razy, niż w ciągu całego związku. Powiecie, że przesadzam, ale uwierzcie mi - pogadamy, jeśli kiedykolwiek weźmiecie się za remont domu z 1943 r. Widok trzciny i mchu, wysypujących się ze ścian, kiedy wykuwasz drzwi z futryn... cóż, takiej mieszanki szoku i niedowierzania nie odczuwa się często. Albo to uczucie, kiedy pan gipsujący ściany informuje cię, pewnego ciepłego wieczoru, że w salonie odpadł kawałek sufitu.... Mogłabym wyliczać bez końca momenty, w których zwątpiłam i powiedziałam, że do końca życia chcę mieszkać z rodzicami - i wbrew pozorom, bardzo często to właśnie rodzice podtrzymywali mnie na duchu i zachęcali do dalszej walki, pomagając na tak wielu płaszczyznach, że chyba nigdy nie dam rady się im za to odwdzięczyć.
W OBI, do którego mamy najbliżej, jesteśmy w zasadzie codziennie - jeszcze trochę, a z większością pracowników będziemy na ty. Wiemy dokładnie, gdzie szukać jakich wkrętów, gdzie leżą które kołki i który z pracowników działu oświetlenie doradza najlepiej. Znamy całą procedurę zwrotów, wymian, cięcia na wymiar i manewrowania wielkimi wózkami. Już od dawna hasło "piątkowy wieczór" nie kojarzy mi się z klubowymi szaleństwami, jednak wciąż wiąże się z ogromną radością na samą myśl o znalezieniu na pustym parkingu świetnego miejsca blisko wejścia do sklepu. Ewidentnie zmieniły mi się priorytety ;)
Podczas remontu rozwiązaliśmy dziesiątki problemów i trudności, które stanęły nam na drodze. Przeszliśmy przez karkołomne wieszanie żyrandoli, poparzenia lampą halogenową, trzykrotne zrywanie paneli podłogowych, dwudniowe szorowanie dwudziestoletniej boazerii, kłótnie z serwisantem pieca gazowego i klęczenie z nosami przy podłodze podczas wstrzykiwania kotwy chemicznej (cokolwiek to jest) w rozchwianą podłogę. Były siniaki i skaleczenia, a nawet zerwany paznokieć. Było dosłownie wszystko i znacznie więcej, niż mogłabym sobie wyobrazić lub zaplanować. Na większość trudnych sytuacji nie byliśmy przygotowani i wszystkiego musieliśmy się uczyć od podstaw, zdobywając wiedzę z dziedzin, o których nie mieliśmy zielonego pojęcia.
Było trudno. Nadal jest i na pewno jeszcze długo będzie, zanim uda nam się wszystko ogarnąć, bo zaczynaliśmy w zasadzie od zera - od zrobienia ścian, sufitów, podłóg. Jednak teraz, kiedy cała przeprawa zdaje się być już na finiszu stwierdzam, że chyba jednak było warto. Nawet jeśli przez pierwsze miesiące po przeprowadzce będziemy żyli na tostach (jeśli rodzice pożyczą nam toster) i wodzie.
Było warto. :)
kuchnia vol. 1 |
kuchnia vol. 2 |
Nie lubię remontów! :D Ale zawsze pocieszam się, że zaniedługo będzie cudowny efekt po remoncie haha :D
OdpowiedzUsuńdla takiego efektu zdecydowanie warto :)
OdpowiedzUsuńremonty to masakra! ale potem jak przyjemnie w domku :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na konkurs - do wygrania śliczna bransoletka ChouChou
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Oj było warto! Remont remontem, ale za to później są efekty :) Buziaki:*
OdpowiedzUsuńNie znoszę remontów. Ale czasem trzeba i jest naprawdę warto :0 Widzę, że u Ciebie poważne zmiany :) Obserwuję :)
OdpowiedzUsuńOstatnio przeprowadzałem kolejny remont mojego domu i postanowiłem dobudować w nim kolejną łazienkę. Z powodu oddalonych pionów kanalizacyjnych wykorzystałem przepompownię WC - https://www.dostudni.pl/przepompownie-wc,c54.html, która jest świetnym rozwiązaniem i tańszą alternatywą dla kosztownych prac remontowych.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńPowiem tak, przed a po to jak dzień do nocy, ale jest pięknie. U nas jeszcze daleko do końca. Po niedzieli mamy dostać listę tych takich elektrycznych rzeczy: gniazdka, włączniki itp. Podobno na https://interblue.pl/gniazda-wlaczniki-i-akcesoria,c,71/ można dużo rzeczy dostać i to w dobrych cenach.
OdpowiedzUsuńWidać, że bardzo dużo pracy w to włożyliście i myślę, że się opłacało. W moim przypadku gdy robiliśmy remont w mieszkaniu na pierwszy rzut poszły wszelkie instalacje https://www.uponor.pl/pl-pl/instalacje/ gdyż tego po prostu wymagała sytuacja. Aktualnie mamy nowe instalacje i mam nadzieję, że będą nam służyły bardzo długo.
OdpowiedzUsuńRemont trzeba po prostu przeżyć ;D Na pewno nie jest to nic przyjemnego, ale efekty często wszystko rekompensują. U nas tak było z generalnym remontem domu
OdpowiedzUsuńWidać troskę oraz zaangażowanie w projekt domu, remont. Zamierzacie jeszcze coś zmieniać w najbliższej przyszłości? Ciekawi mnie jak zakończył się finalnie ten projekt.
OdpowiedzUsuńWystarczyć chcieć po prostu. Remonty na dobrą sprawę to nic strasznego, trzeba tylko cierpliwości i zaangażowania. Warto też wspierać się poradami z blogów, filmikami w internecie.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście dobrze wykonana robota. Remont to nic łatwego, jednak samo urządzenia wnętrza to już czysta przyjemność :D
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńA ja jestem przed wyborem czy wybrać drzwi akustyczne , czy takie po prostu drzwi do swojego mieszkania. A was też takie dylematy, jak kupujecie coś do domu?
OdpowiedzUsuń/;0
OdpowiedzUsuńAle duża zmiana, naprawdę na plus. Super że udało się ukończyć remont wg planów :)
OdpowiedzUsuńSam remont jaki by nie był, to wymaga od nas wiedzy i zaangażowania. Zawsze też można korzystać z takich blogów https://www.greengallery.pl/ , gdzie znajdziecie same ciekawe pomysły i rozwiązania. Warto tam zajrzeć.
OdpowiedzUsuńRóżnica ogromna, tak już jest, że nawet niewielka zmiana może wywołać efekt wow a tu zmiana jest przecież spora :) nie to mieszkanie zupełnie.
OdpowiedzUsuńNiedawno też remontowałem swój dom i przy okazji kładzenia nowych podłóg zrobiłem sobie ogrzewanie podłogowe. Powiem wam, że to świetne rozwiązanie i jeśli też chcielibyście takie mieć to gorąco polecam wam usługi firmy Uponor. Bardzo dobrze się na tym znają i na prawdę świetnie wykonują swoją pracę. Firma jak najbardziej godna polecenia
OdpowiedzUsuńświetny pomysł z tym żyrandolem. Ja akurat nie robię takich rzeczy, ale za to zajmuje się renowacją mebli z okresu prl.
OdpowiedzUsuńZawsze jak się ogląda zdjęcia przed lub w trakcie remontu, a potem na efekt końcowy to duża ulga jak już jest po wszystkim. A jeszcze niech w trakcie na przykład gdzieś rura się zapcha, to bez profesjonalnej firmy https://www.stankan.pl/udraznianie-rur-kanalizacyjnych/ trudno byłoby sobie samemu poradzić. A fachowcy to fachowcy, wiadomo.
OdpowiedzUsuńSupr efekty, widoczne gołym okiem :) Gratulacje odwagi, pomysłu. Jak widać chęci i odrobina zapału i wszystko jest możliwe :)
OdpowiedzUsuńU mnie również początkowa ekscytacja remontem przerodziła się z czasem natłokiem myśli pt. "po co mi to było" :D Na szczęście już widać światełko w tunelu i jesteśmy na etapie wybierania podłóg i kolorów na ściany :) Cierpliwość to chyba słowo klucz przy remoncie!
OdpowiedzUsuńU nas remont wiązał się dodatkowo z zakupem różnych narzędzi, bo większość rzeczy chcieliśmy zrobić samodzielnie :) Niezastąpionym produktem przy pracy w drewnie okazały się np. wiertła do drewna https://www.elektro-met.pl/pl/c/Wiertla-do-drewna/498 o których przed remontem nie miałam nawet pojęcia :P :D
OdpowiedzUsuń