Rzeczywiście, prawdą jest, że w pierwszej kolejności trafiłam na wiele blogów, na których pod szczegółowym opisem bajecznych właściwości savon noir widniała informacja, że produkt został przetestowany dzięki uprzejmości jakiejś firmy, najczęściej było to Cosmo Spa. Wpisy tego typu zawsze wywołują u mnie delikatną niepewność, czy aby na pewno, recenzja została przygotowana rzetelnie, czy może jednak firma oczekiwała po osobie recenzującej pewnych ustępstw lub podkoloryzowań. Nie chcę oczywiście nikomu wytykać błędów na tej płaszczyźnie, ponieważ wiem, że większość blogerek stara się być w tej kwestii obiektywna i wyrażać jedynie własną opinię, ale wiadomo, że zdarzają się wyjątki od reguły i jest mnóstwo osób które w zamian za darmowy produkt są gotowe przymknąć oko na wiele niedociągnięć testowanego preparatu.
Znalazłam również trochę stron, na których przeczytałam opinie osób (teoretycznie) neutralnych i niezwiązanych w żaden sposób z żadną konkretną firmą - oczywiście również były w większości pozytywne. Skupiłam się na czytaniu o czarnych mydłach w nieco bardziej ogólnym ujęciu, bez wskazywania na konkretną markę i tak naprawdę dopiero wtedy uznałam, że chyba jednak warto to powszechnie wychwalane cudo wypróbować na własnej skórze.
Właśnie w ten sposób do mojej łazienki trafiło pierwsze opakowanie Savon noir d'maroc od Cosmo Spa, na bazie czarnych oliwek oraz oleju oliwnego. Zdecydowałam się na dosyć małe opakowanie o pojemności 100g - stwierdziłam, że lepiej zacząć od mniejszego, niż od razu zostać z 300g produktu, który być może wcale się u mnie nie sprawdzi. Łącznie z przesyłką zapłaciłam niecałe 20zł.
Nad składem nie będę się zbytnio rozwodzić, ponieważ jest krótki - Olea Europea, Aqua, Potassium Hydroxide, Olive Oil. Producent podkreśla, że produkt nie zawiera konserwantów ani innych sztucznych dodatków. Ładnie brzmi, ale mnie niespecjalnie to rusza, ponieważ nie należę do osób zbyt intensywnie analizujących składy - wolę żeby preparat był po prostu skuteczny, niż całkowicie naturalny.
Pierwsze otwarcie plastikowego opakowania na szczęście nie wywołało u mnie zaskoczenia, ponieważ naoglądałam się w internecie zdjęć przedstawiających niespecjalnie zachęcający wygląd mydła ;) Rzeczywiście, brązowa, niejednolita, kleista maź nie wyglądała jak produkt mający lada moment odmienić moje życie. Niemniej jednak po kilku zastosowaniach nauczyłam się żyć z tą specyficzną konsystencją i nieco dziwnym zapachem - a jako, że uwielbiam przyjemnie pachnące kosmetyki i zawsze zwracam uwagę na zapach, na początku miałam pewien problem z zaakceptowaniem tej drobnej niedogodności.
Savon noir zakupiłam z myślą stosowania tylko na twarz, chociaż teoretycznie jest to produkt, którego można używać do mycia całego
ciała. Gdybym jednak rzeczywiście miała tak robić, to takie maleńkie
opakowanie zapewne skończyłoby się po niespełna kilku dniach. Mówiąc o opakowaniu warto wspomnieć, że jest na tyle proste i praktyczne, że bez problemu zużyjemy produkt do końca.
Mydło zdecydowanie lepiej nakłada się suchymi dłońmi - dzięki temu możemy zniwelować problem ześlizgiwania się produktu po wilgotnej skórze, co bardzo ułatwia i tak dosyć problematyczną aplikację. Konsystencja jest ciągnąca, kleista i raczej nie ma co liczyć na równomierne rozprowadzenie. Na twarzy wygląda mało estetycznie, ale przecież nie zostało stworzone do prezentowania szerszej publiczności w takiej wersji ;)
Efekty:
Stosując mydło zgodnie ze wskazówkami producenta, czyli przytrzymując je przez kilka minut, zamiast od razu spłukiwać jak standardowy produkt myjący, rzeczywiście uzyskujemy efekt gładkiej jak po peelingu skóry. Posiadam cerę mieszaną i raczej mało wrażliwą, jednak po zmyciu savon noir twarz jest niekiedy bardzo delikatnie zaczerwieniona. Nie czuć napięcia czy podrażnienia, wręcz przeciwnie - skóra jest dobrze nawilżona, w przeciwieństwie do efektu po zastosowaniu peelingu. To co ucieszyło mnie najbardziej, to widoczne oczyszczenie porów i wyraźne zmniejszenie ich widoczności.
Reasumując, myślę, że czarne mydło jest produktem wartym wypróbowania, jednak na pewno nie każdemu przypadnie do gustu przez wzgląd na nieco problematyczną aplikację i średni komfort użytkowania. Niemniej jednak moim zdaniem, są to elementy, które da się zaakceptować, jeżeli efekt jaki uzyskujemy po zastosowaniu rzeczywiście nas zadowala. Ja stosuję Savon noir d'maroc zaledwie od kilkunastu dni, więc na razie nie podjęłam jeszcze decyzji czy zostaniemy ze sobą na dłużej. Podoba mi się wyraźne wygładzenie oraz oczyszczenie porów, ale nie wiem, czy jest to efekt WOW :)
*EDIT:
Dziś już wiem, że z Savon Noir zostanę na baaaardzo długo. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam.
*EDIT:
Dziś już wiem, że z Savon Noir zostanę na baaaardzo długo. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam.
ja powiem szczerze, że nie słyszałam o nich :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
www.kayenn.pl
Słyszałam o nim i na razie obserwuję.... może jak skończę moje siarkowe mydło to coś z tego wyjdzie.
OdpowiedzUsuńMuszę się na nie kiedyś skusić, zachęciłaś mnie tym, że oczyszcza i zmniejsza widoczność porów :)
OdpowiedzUsuńNie miałam Savon Noir od Cosmo SPA, ale otrzymałam od nich inne produkty do testowania i które uzyskały recenzje dobre z powodu swoich dobrych właściwości i mogę zagwarantować Ci, że firma NIE oczekiwała i NIE oczekuje od osób recenzujących jakichkolwiek ustępstw czy podkoloryzowań...
OdpowiedzUsuńW takim razie bardzo dobrze to o nich świadczy. W żadnym wypadku nie chciałam obrażać firmy :)
UsuńNie słyszałam o tym mydle, ale za bardzo mnie nie zaciekawiło. Nie lubię takiej formy do stosowania na twarz ;)
OdpowiedzUsuń