Nie znam kobiety, która nie marzyłaby o pięknych i długich rzęsach. Ja zdecydowanie od zawsze z zazdrością patrzyłam na osoby, które natura w tej kwestii obdarzyła hojniej niż mnie. Moje rzęsy nigdy nie wybijały się ponad przeciętność, ale ich stan też nigdy nie był bardzo zły. Od wielu lat pielęgnowałam je olejkiem rycynowym, dzięki czemu były zdrowe i raczej nie wypadały. Raz dostałam w prezencie odżywkę Eveline, ale nie dała żadnych widocznych efektów. W zeszłym roku postanowiłam, że czas zacząć działać bardziej aktywnie.
Może najpierw zaprezentuję, jak wyglądały moje rzęsy przed rozpoczęciem stosowania odżywek:
Jak widać, szału nie ma. Jasne i nijakie. Przepraszam za słabą jakość zdjęć i jakieś strzępki maskary na dolnych rzęsach, ale w chwili robienia fotek nie wiedziałam, że będę chciała się nimi z kimkolwiek podzielić ;)
Może najpierw zaprezentuję, jak wyglądały moje rzęsy przed rozpoczęciem stosowania odżywek:
Jak widać, szału nie ma. Jasne i nijakie. Przepraszam za słabą jakość zdjęć i jakieś strzępki maskary na dolnych rzęsach, ale w chwili robienia fotek nie wiedziałam, że będę chciała się nimi z kimkolwiek podzielić ;)
Parę lat temu na rynku zaczęły pojawiać się pierwsze profesjonalne odżywki do rzęs, od samego początku przerażające swoimi cenami. Niejednokrotnie w akcie desperacji zastanawiałam się nad kupnem, jednak wizja wydania kilkuset złotych na 3 ml preparatu skutecznie mnie zniechęcało. W zeszłym roku rozpoczęłam poszukiwania kosmetyku, który byłby w stanie wspomóc moje rzęsy, bez konieczności zrobienia ze mnie bankruta. I tak do mojej kosmetyczki trafiły kolejno trzy odżywki do rzęs.
Na pierwszy ogień poszła odżywka z firmy, którą bardzo sobie cenię za wysoką jakość kosmetyków, które produkują - TianDe. Używałam już kilku ich produktów i mimo, iż nie należą do najtańszych, to najczęściej są warte swojej ceny. (TUTAJ możecie przeczytać recenzję ich maski do włosów z tłuszczu węża ;) ). Odżywka zamknięta jest w estetycznym, smukłym opakowaniu w kolorze złotym i ma pojemność 5 ml, czyli o dwa mililitry więcej niż większość najbardziej popularnych odżywek do rzęs. Aplikator jest wygodny, nie za długi i nie za krótki, z gęstym włosiem.
Przyznam szczerze, że do surowicy TianDe podchodziłam z ogromnym entuzjazmem - byłam przekonana, że będzie to kolejny produkt z gamy firmy, który okaże się strzałem w dziesiątkę. Niestety, nic bardziej mylnego. Jeśli chodzi o efekty, jakie uzyskałam, to szału nie było. Zresztą, jeśli mam być szczera, nawet gdyby efekt był spektakularny to i tak nie dałabym rady używać tej odżywki dłużej - w zasadzie po każdej aplikacji cierpiałam prawdziwe katusze. Niezależnie od tego jak dokładnie i precyzyjnie nanosiłam preparat na linię rzęs, zawsze kiedy tylko zamykałam powieki, moje oczy zaczynały piec tak intensywnie, że kilka razy musiałam zmyć odżywkę zanim zasnęłam, bo ból był nie do opisania. A warto tu wspomnieć, że moje oczy raczej nie należą do wrażliwych. Próbowałam i męczyłam się przez kilka tygodni, ale wreszcie powiedziałam dość. Wiem, że dla urody trzeba cierpieć, ale chyba NIE AŻ TAK!
Niestety, podczas stosowania odżywki nie robiłam zdjęć - oczy przez dużą część czasu były podrażnione i zaczerwienione, więc nie było specjalnie sensu ich fotografować.
Pojemność: 5 ml
Cena: 84 zł
Dostępność: Konsultantki TianDe/sklep internetowy (niestety, chwilowy brak w magazynie)
Oczywiście jakiejś diametralnej różnicy pomiędzy tymi zdjęciami nie będzie, ponieważ nie startowałam z poziomu rzęs z zeszłego roku. Zaczynając stosować 4 Long Lashes zależało mi przede wszystkim na odżywieniu rzęs, które były nieco osłabione po podrobionym FEGu. Po 8 tygodniach były wyraźnie wzmocnione, mocno podkręcone, nieco się zagęściły i przestały wypadać Obecnie używam FEG oraz 4LL na zmianę.
Poniżej możecie zobaczyć różnice pomiędzy aplikatorami:
Odżywcza surowica na porost rzęs - TianDe
Na pierwszy ogień poszła odżywka z firmy, którą bardzo sobie cenię za wysoką jakość kosmetyków, które produkują - TianDe. Używałam już kilku ich produktów i mimo, iż nie należą do najtańszych, to najczęściej są warte swojej ceny. (TUTAJ możecie przeczytać recenzję ich maski do włosów z tłuszczu węża ;) ). Odżywka zamknięta jest w estetycznym, smukłym opakowaniu w kolorze złotym i ma pojemność 5 ml, czyli o dwa mililitry więcej niż większość najbardziej popularnych odżywek do rzęs. Aplikator jest wygodny, nie za długi i nie za krótki, z gęstym włosiem.
Przyznam szczerze, że do surowicy TianDe podchodziłam z ogromnym entuzjazmem - byłam przekonana, że będzie to kolejny produkt z gamy firmy, który okaże się strzałem w dziesiątkę. Niestety, nic bardziej mylnego. Jeśli chodzi o efekty, jakie uzyskałam, to szału nie było. Zresztą, jeśli mam być szczera, nawet gdyby efekt był spektakularny to i tak nie dałabym rady używać tej odżywki dłużej - w zasadzie po każdej aplikacji cierpiałam prawdziwe katusze. Niezależnie od tego jak dokładnie i precyzyjnie nanosiłam preparat na linię rzęs, zawsze kiedy tylko zamykałam powieki, moje oczy zaczynały piec tak intensywnie, że kilka razy musiałam zmyć odżywkę zanim zasnęłam, bo ból był nie do opisania. A warto tu wspomnieć, że moje oczy raczej nie należą do wrażliwych. Próbowałam i męczyłam się przez kilka tygodni, ale wreszcie powiedziałam dość. Wiem, że dla urody trzeba cierpieć, ale chyba NIE AŻ TAK!
Niestety, podczas stosowania odżywki nie robiłam zdjęć - oczy przez dużą część czasu były podrażnione i zaczerwienione, więc nie było specjalnie sensu ich fotografować.
Pojemność: 5 ml
Cena: 84 zł
Dostępność: Konsultantki TianDe/sklep internetowy (niestety, chwilowy brak w magazynie)
FEG Eyelash Enhancer
O mojej przygodzie z FEG mogłyście poczytać już kilka miesięcy temu w TYM wpisie. W odżywce zakochałam się jak tylko zauważyłam pierwsze efekty jej działania, a było to mniej więcej po dwóch miesiącach rzetelnego, codziennego stosowania. Co prawda już po około 5 tygodniach coś zaczęło się dziać, ale jednak nie było jeszcze efektu wow, który nastąpił niedługo później. Obecnie w mojej kosmetyczce gości już trzecie opakowanie FEG. Warto wspomnieć, że produkt nie podrażnia oczu, jak w przypadku surowicy z TianDe.
Odżywka znajduje się w małym, zgrabnym, srebrno-białym opakowaniu. Aplikator z pierwszego opakowania, które kupiłam, był bardzo wygodny, miękki, z gęstym włosiem, jednak już w drugim i trzecim opakowaniu było nieco gorzej - pędzelek jest zdecydowanie za długi i za cienki, a nakładanie odżywki na rzęsy jest dosyć pracochłonne. Niestety, odżywka na początku roku zmieniła nieznacznie design opakowania i ucierpiał na tym również aplikator. Preparat ma bardzo rzadką, wodnistą konsystencję, więc nakładanie go na początku budziło moje wątpliwości - miałam wrażenie, że w opakowaniu znajduje się zwykła woda :p
Moja miłość do FEG przeżywa i przeżywała wzloty i upadki - po zużyciu pierwszego opakowania byłam wręcz zachwycona, moje rzęsy zmieniły się o 180 stopni - były dłuższe, gęstsze, zdrowsze, podkręcone po prostu cudo. Kilka osób pytało mnie nawet, czy są przedłużane, tak spektakularnie wyglądały. Żeby podtrzymać efekt, bez zastanowienia zakupiłam kolejne opakowanie. I wtedy nadeszło mega rozczarowanie, ponieważ nowa odżywka nie tylko nie poprawiła efektów osiągniętych przez swoją poprzedniczkę, ale wręcz je zaprzepaściła. Rzęsy z tygodnia na tydzień robiły się krótsze i cieńsze. Niestety, ale musiałam trafić na jakąś podróbkę - a prawda jest taka, że oryginalność odżywki można obecnie sprawdzić tylko i wyłącznie używając jej przez kilka tygodni. Bardzo nie chcąc wrócić do stanu pierwotnego moich rzęs, zdecydowałam się na trzecie opakowanie - i tym razem odżywka znów okazała się skuteczna, mimo, że kosztowała mniej niż ta, która była bublem.
Rząd po lewej PRZED, rząd po prawej PO (to dosyć logiczne :D):
Trzeciego opakowania nie skończyłam i przerzuciłam się na inny preparat - obawiałam się, że po około pół roku stosowania moje rzęsy mogły po prostu przestać reagować na FEG. W tym momencie sama nie wiem, co o niej myśleć. Z jednej strony okazała się dla mnie prawdziwym strzałem w dziesiątkę, z drugiej zaś, jeżeli chcemy kupić ją w korzystnej cenie, bardzo łatwo jest trafić na podróbkę. Tak czy inaczej, myślę, że przy cenie rzędu 20-30 zł i tak warto zaryzykować :) Ja planuję do niej wracać przynajmniej raz na jakiś czas.
Pojemność: 3 ml
Cena: 1 opakowanie - 48 zł, 2 - 26 zł, 3 - 20 zł
Dostępność: Allegro
4 Long Lashes firmy Oceanic
Odżywka, którą kupiłam na początku czerwca tego roku, chcąc ratować się po podrobionym FEG. Podchodziłam do niej z rezerwą, przekonana, że przecież nic nie jest w stanie przebić jej poprzedniczki, która po kilku miesiącach stosowania zapewniła mi mega długie i gęste rzęsy. Na szczęście, w tym momencie mogę uznać, że moje obawy były niesłuszne. Używam jej od około 10 tygodni i już w okolicach początku sierpnia, mimo negatywnego nastawienia, sama przed sobą musiałam przyznać, że odżywka działa. Na początku efekty były niespecjalnie, ale jak każdy produkt tego typu, potrzebuje czasu, żeby zacząć działać. Teraz mogę stwierdzić, że długość, którą miałam po FEG wróciła do swojej świetności.
Odżywka znajduje się w małym, dobrze wyprofilowanym, złoto-białym opakowaniu. Aplikator jest bardzo dobrej jakości i świetnie sprawdza się podczas aplikacji. Odżywka nie podrażnia oczu, nawet kiedy preparat dostanie się do oka nie powoduje uczucia pieczenia i dyskomfortu. Jest dosyć gęsta w konsystencji, w przeciwieństwie do TianDe i FEG, więc nakłada się ją dużo wygodniej.
Zakupiłam ją na Allegro, ale jakiś czas później zorientowałam się, że jest dostępna również w Rossmanie, tylko, że w wyższej cenie ;) Jeśli mam być szczera, to widok tej odżywki w drogerii nieco mnie do niej zasmucił, ponieważ byłam przekonana, że taka typowo Rossmanowska odżywka może okazać się bublem, tak jak było w przypadku odżywki Eveline. A tu niespodzianka :)
Pojemność: 3 ml
Cena: 50 zł
Dostępność: Allegro i Rossman
Lewe oko - góry rządek przed 4 Long Lashes, dolny po 8 tygodniach stosowania:
Prawe oko - górny rządek przed 4 Long Lashes, dolny po 8 tygodniach stosowania:
Oczywiście jakiejś diametralnej różnicy pomiędzy tymi zdjęciami nie będzie, ponieważ nie startowałam z poziomu rzęs z zeszłego roku. Zaczynając stosować 4 Long Lashes zależało mi przede wszystkim na odżywieniu rzęs, które były nieco osłabione po podrobionym FEGu. Po 8 tygodniach były wyraźnie wzmocnione, mocno podkręcone, nieco się zagęściły i przestały wypadać Obecnie używam FEG oraz 4LL na zmianę.
Poniżej możecie zobaczyć różnice pomiędzy aplikatorami:
A czy Wy macie jakieś ulubione odżywki? :)
no efekty są świetne :)
OdpowiedzUsuńrzeczywiście efekty są widoczne jak cholera :)
OdpowiedzUsuńwow! ale efekt!
OdpowiedzUsuńkurcze ale efekt jestem w szoku ;)
OdpowiedzUsuńuwierz mi, że ja też byłam, jak zrobiłam zestawienie zdjęć przed i po ;)
Usuń4 Long Lashes czeka u mnie w kolejce. A co do ulubionych odżywek to bardzo dobrze wspominam MagicLash :)
OdpowiedzUsuńEfekty są świetne :) Nie używałam jeszcze żadnej z tych odżywek :)
OdpowiedzUsuńostatnio kupiłam long 4 lashes i już nie mogę się doczekać pierwszych efektów :D
OdpowiedzUsuń