Przez niekończący się remont moje paznokcie już od dawna nie tylko nie zaznały jakichś bardziej ambitnych zdobień, ale przeszły prawdziwą gehennę ucząc się odporności na kurz, piach, farby i wieczne mycie i czyszczenie. Ze względu na ich słaby stan zdecydowałam się na nałożenie hybrydy, która w moim przypadku zazwyczaj ma zbawienny wpływ na stan mojej płytki - rozjaśnia ją i pozwala odpocząć od czynników zewnętrznych. Przez prawie dwa tygodnie noszenia krwistoczerwonej czerwieni, moje paznokcie wreszcie miały okazję odpocząć i podrosnąć do bardziej ludzkiej długości, dlatego też na początku tygodnia korzystając z dnia wolnego poświęciłam im wreszcie trochę więcej czasu niż trwa nałożenie odżywki.
Do malowania użyłam czterech lakierów - jasnego błękitu i morskiej niebieskości z Golden Rose, głębokiego granatu z Sally Hansen oraz genialnie błyszczącego piasku od Lovely, a do wykonania zdobień potrzebowałam dwustronnej sondy i tasiemek. Całość pokryłam bezbarwnym topem.
Całość niesamowicie przypadła mi do gustu, więc od dzisiaj oficjalnie rezygnuję ze zmywania, żeby zdobienie utrzymało się jak najdłużej ;) Z takimi paznokciami jestem oficjalnie gotowa na wiosnę!
Przepiękne <3
OdpowiedzUsuńsliczne :)
OdpowiedzUsuńCudownee;))
OdpowiedzUsuńPięknie to wygląda :) Niebieski to mój ulubiony kolor :)
OdpowiedzUsuńja uwielbiam niebieskości na paznokciach! :)
UsuńO jakie fajne! Podobaj ą mi się! ;-) Mają swój urok!
OdpowiedzUsuńZ reguły nie podobają mi się tego typu paznokcie, ale z Twoimi jest inaczej. Genialny kolor!
OdpowiedzUsuńDo wiosny daleko, ale kolorek przepiękny. Trwały, nie odpryskuje?
OdpowiedzUsuń