24 kwietnia 2014

BB czy CC? Część 1.

Kremy korygujące na rynku europejskim pojawiły się już wiele lat temu, jednak do dnia dzisiejszego ich popularność niezmiennie rośnie. Na czym polega ich magia i czy naprawdę warto po nie sięgnąć?
ty-tez-mozesz.blogspot.com

Kremy BB (od angielskiego Blemish Balm) podbiły serca użytkowniczek jako lżejsza alternatywa dla podkładu, głównie podczas okresu wiosna-lato, kiedy to przez temperaturę skóra szybciej się poci, a każdy nadmiar kosmetyku na twarzy powoduje niemiłe niespodzianki w postaci wyprysków. Na polskim rynku pojawiły się stosunkowo niedawno, bo około dwóch lat temu – i od razu szturmem zawładnęły drogeryjne półki.

Niewątpliwą zaletą kremów BB jest ich lekka formuła, która w przeciwieństwie do wielu podkładów, pozwala skórze oddychać, jednocześnie nawilżając ją i ujednolicając jej koloryt. Co więcej, BB łączy w sobie zalety kilku kosmetyków jednocześnie, pozwalając nam zaoszczędzić czas podczas porannej krzątaniny przed lustrem. Nawilża, matuje, wyrównuje koloryt cery ukrywając drobne niedoskonałości, a nawet chroni przed promieniowaniem UV – takie obietnice składają nam producenci. Ile jest w nich prawdy?

W ciągu ostatniego roku miałam okazję wypróbować kilka kremów BB, głównie azjatyckich marek, ponieważ ich niewątpliwą zaletą jest fakt, że nie tylko tymczasowo poprawiają wygląd naszej skóry, ale przede wszystkim intensywnie ją pielęgnują. 

Kremy, które miałam okazję testować to między innymi Dr. G Gowoonsesang Brightening Balm, Etude House Precious Mineral oraz Missha M Perfect Cover.

Żaden z nich nie chwycił mnie za serce, chociaż po przetestowaniu próbki kremu Missha M zdecydowałam się na zakup pełnowymiarowego produktu (przyznaję się bez bicia, urzekł mnie swoim pięknym zapachem...). Do dziś leży w kosmetyczce bardzo sporadycznie używany. 

Jedyny krem BB który mnie nie rozczarował to MAC Prep + Prime – mam go od ponad roku, używam regularnie i myślę, że kiedy się skończy zakupię kolejną tubkę. Na pewno przypadnie do gustu osobom lubiącym mocne krycie – ja najczęściej używam go jako korektora, ponieważ jest dosyć gęsty i mocno napigmentowany, tak więc dla mnie nijak nie stanowi typowego kremu BB. Ważne jest, że posiada filtr SPF 35, ponieważ tak wysoki filtr jest raczej rzadki w typowych drogeryjnych kosmetykach. 

Kilka lat temu popularne były kremy z serii Nivea Visage Young Pure Beauty – krem połączony z podkładem. W 2009 roku, kiedy go kupowałam, nie był nazywany kremem BB, ale wydaje mi się, że założenie producentów było podobne. Niemniej jednak, tubka tego kosmetyku stała u mnie na półce przez wiele lat, ponieważ krem, pomimo pięknego, lekkiego zapachu i fajnej konsystencji, na twarzy najzwyczajniej w świecie ciemniał i ni z tego, ni z owego, przeobrażał się w ciężką maskę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. Jeśli masz jakieś pytania lub po prostu chcesz się ze mną skontaktować, pisz bezpośrednio na adres tytezmozesz7@gmail.com. Odpowiem na każdą wiadomość :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...