12 września 2014

Zmiana stylu życia na zdrowszy - kiedy nie zaczynać? Część 2.

źródło
W poprzednim wpisie (TUTAJ) na temat zmiany stylu życia na zdrowszy pisałam o kilku najczęstszych błędach, które popełniamy wprowadzając w życie nasze ambitne plany :) Dziś spróbuję ugryźć temat z nieco innej strony, a mianowicie - jak najczęściej wygląda słynny moment ZMIANY?


Sposoby, na jakie zazwyczaj się odchudzamy są bardzo, powiedziałabym, oklepane. Standardem jest już noworoczne postanowienie pt: "zaczynam o siebie dbać, przechodzę na dietę, biorę się za ćwiczenia.". Rok w rok od 2 stycznia obroty wszystkich siłowni w kraju wzrastają kilkukrotnie, kiedy to każdy szanujący się Polak, pełen zapału i dobrych chęci, nie do końca jeszcze wytrzeźwiawszy po sylwestrowych szaleństwach, wyciąga z dna szafy przykurzony dres, czyści buty sportowe kupione wiele lat temu (w gruncie rzeczy nadal prawie nówki sztuki) i zachodzi w głowę, gdzie podziała się ta świetna torba sportowa kupiona w 2007...? 

I tak przez kilka kolejnych dni sale fitnessowe pękają w szwach, sprzęty na siłowni poddawane są skrajnie wielkim obciążeniom, a jęki dobiegające z okolic ławeczek do ćwiczeń i steperów z powodzeniem mogłyby posłużyć jako soundtrack wyjątkowo mrożących krew w żyłach produkcji.

Całość zazwyczaj trwa nie dłużej niż do połowy stycznia, kiedy to nagle dociera do nas, że waga poszła już całe pół kilo w dół, a do wakacji przecież jeszcze tyle miesięcy, że przy takiej intensywności treningów niechybnie grozi nam nie tylko pozbycie się ukochanej oponki z brzucha, ale w skrajnym przypadku nawet anoreksja. Dlatego też w trosce o bezpieczną przyszłość, z lekkim ukłuciem w sercu, szybkim ruchem wsuwamy naszą torbę treningową pod łóżko, jednocześnie sięgając po czekoladę i pilota do telewizora

Do całej historii powracamy ze smutkiem w okolicach połowy maja, kiedy to ciepła pogoda zaczyna wymuszać na nas zrzucanie kolejnych warstw odzieży. I nagle następuje konsternacja z rodzaju tych dosyć przykrych, czyli ze smutną miną patrząc w lustro pytamy sami siebie "gdzie są moje noworoczne postanowienia?". Otóż zostały zapewne na styczniowej siłowni, kiedy to już samo zawiązanie butów w szatni wywołało nieprzyjemne łamanie w krzyżu, a 15 minutowy spacer na bieżni zaowocował ciśnieniem niebezpiecznie zbliżającym Cię do omdlenia.

Po maju nadchodzi czerwiec, potem w błyskawicznym tempie mijają lipiec i sierpień, kiedy to z kwaśną miną na plaży nad Bałtykiem nerwowo zasłaniasz się pareo, w głębi duszy przeklinając (o ironio!) nie swoje lenistwo, ale te wszystkie wysportowane i chude jak szczapy laski, które krążą wokół Ciebie przyprawiając Twojego faceta o oczopląs i jak nic wiedzą, że i w tym roku nie zrobiłaś absolutnie nic, żeby czuć się i wyglądać lepiej.

Dlatego właśnie apeluję - jeśli planujecie wprowadzić w swoim życiu gruntowne zmiany, nie róbcie tego dlatego, że robią to wszyscy, właśnie teraz i w tym momencie. Zróbcie to wtedy, kiedy same uznacie, że jesteście na to gotowe. Nawet jeśli ta przełomowa chwila nastąpi w listopadzie, w środku nocy, z wtorku na środę. KAŻDY moment jest dobry, żeby wprowadzić zmiany na lepsze.


źródło

3 komentarze:

  1. Ja ostatnio trochę zaniedbałam swoje treningi, ale to przez tymczasowy brak motywacji. Tak jak piszesz, trzeba robic to dla siebie, a nie dla innych. :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z każdym słowem - wielki zapał większości osób(również mój) opada szybciej, niż powstał. A postanowienia, kolejne poniedziałki niewiele dają. Przed taką decyzją należy najpierw pogadać szczerze z samym sobą :)
    Pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah ,a ja się pytam gdzie jest nasza silna wola? Przecież nic się samo nie wydarzy :)
    Zapraszam http://malinoweciernie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. Jeśli masz jakieś pytania lub po prostu chcesz się ze mną skontaktować, pisz bezpośrednio na adres tytezmozesz7@gmail.com. Odpowiem na każdą wiadomość :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...