11 listopada 2014

Rimmel Stay Matte, czyli mat idealny?

Nigdy nie byłam fanką podkładów Rimmela - wprost przeciwnie. Po zakupieniu starej wersji Rimmel Stay Matte (w beżowym opakowaniu z zielonym listkiem - pamiętam do dziś), której nie zużyłam nawet w 1/3, obiecałam sobie, że już nigdy więcej, choćby nie wiem co, nie kupię podkładu tej firmy. A tu proszę - mija parę lat i moja złość jakby taka mniejsza, a przykre wspomnienia jakby nieco bledsze. Ok, przyznaję się bez bicia, że kupiłam go, ponieważ mają go wszyscy. Też chciałam mieć, po prostu. Wypróbować na sobie, żeby móc wszem i wobec ogłosić, że teraz to już naprawdę NIGDY WIĘCEJ Rimmela. A tu takie zaskoczenie...

Rimmel Stay Matte
Już po pierwszym użyciu wiedziałam, że jest to podkład, który można albo od razu pokochać, albo na zawsze znienawidzić, ponieważ jest bardzo charakterystyczny - gęsty, treściwy, przez co nieco tępy przy nakładaniu. Bardzo łatwo przesadzić z ilością i dorobić się efektu maski - a aplikuje się go tak przyjemnie i z natychmiastowym efektem matu i wygładzenia, że naprawdę ciężko nie ulec pokusie nałożenia go jeszcze odrobinkę więcej... 

Nakładam go najczęściej bezpośrednio na serum i zwykły krem nawilżająco-matujący, chociaż chyba najlepiej wygląda i najdłużej się utrzymuje nałożony na bazę wygładzającą. Kolor, który posiadam to najjaśniejszy - 091 Light Ivory. Zimą jestem typową bladą twarzą, więc odcień jest naprawdę idealny, a w ciągu dnia raczej nie zdarza mu się ciemnieć. Całość zawsze wykańczam pudrem matującym, a w ciągu dnia zazwyczaj robię jedną poprawkę - po południu, po całym dniu pracy w ciepłym biurze nos aż się prosi o przypudrowanie, a i czoło schowane pod grzywką zaczyna potrzebować wsparcia. 

Z góry trzeba powiedzieć, że jest to podkład tylko i wyłącznie dla dziewczyn, które nie mają problemu z suchą skórą, ponieważ dla nich mógłby okazać się przysłowiowym gwoździem do trumny. Nie dość, że może wysuszać, lubi również podkreślać suche skórki - ale taki urok wielu podkładów matujących. 

Dla cery tłustej i mieszanej może okazać się strzałem w dziesiątkę, ponieważ z matowieniem radzi sobie bardzo dobrze, skóra jest wygładzona i się nie klei, jak po niektórych produktach tego typu. 

Reasumując:

Opakowanie - zgrabna, estetyczna, atrakcyjna kolorystycznie tubka. Szkoda, że zakręcana, wolę takie na "klik", bo nigdy nie wiem gdzie odłożyłam zakrętkę :)
Konsystencja - bardzo gęsta, treściwa, w formie musu. Na pewno się nie rozleje.
- Matowienie - zdecydowanie na plus. Mat utrzymuje się około 5-6 godzin, co przy mojej mieszanej skórze jest dużym wyczynem.
- Trwałość - nie ściera się, nie roluje, w ciągu dnia nie tworzy łat na twarzy. Znika równomiernie.
- Krycie - dosyć konkretne. Z moimi przebarwieniami na policzkach radzi sobie nieźle. Nakładam bardzo cienką warstwę, ponieważ lubię naturalne wykończenie, ale myślę, że zaaplikowany grubszą warstwą zamaskowałby wszystko.
- Cena - kupiłam go za niecałe 16 zł w Super Pharm.

Ale dość gadania, czas na zdjęcia. Starałam się dobrze oddać efekt, dlatego zrobiłam dwa zestawienia zdjęć: jedno przy sztucznym, łazienkowym świetle i drugie, przy świetle naturalnym.

ZESTAWIENIE NR 1:
Wykonane w świetle sztucznym, łazienkowym. Na zdjęciu po lewej mam na twarzy tylko serum i krem; koloryt jest nierówny, widoczne są przebarwienia. Na zdjęciu po prawej stronie widzicie jedną warstwę Rimmel Stay Matte.

Rimmel Stay Matte 091

ZESTAWIENIE NR 2:
Poniższe zestawienie zostało zrobione w słabym świetle naturalnym (godz. 6 - 7 rano) - niestety wyraźnie widać, że to po prawej zostało wykonane około godzinę później, niż pierwsze, bo światło jest już zupełnie inne i nagle, o dziwo, moja twarz nabrała dziwnie różowych tonów, mimo że zazwyczaj zdecydowanie bardziej wpada w tony żółte - myślę, że jest to kwestia tego, że policzki zaróżowiły mi się z chłodu :P Tak czy inaczej, na fotce podkład został delikatnie przypudrowany i tak oto prezentuje się efekt końcowy.

Rimmel Stay Matte Light Ivory

Myślę, że zostaniemy ze sobą na dłużej, chociaż mam wobec niego trochę obaw. Mam wrażenie, że może zapchać skórę lub przesuszyć policzki, chociaż na razie nie zauważyłam żadnego niekorzystnego wpływu na cerę, Tak czy inaczej, na pewno chętnie będę do niego wracać, moja mieszana cera jak najbardziej lubi konsystencję musu i matowe wykończenie.

Polecam :)

11 komentarzy:

  1. Ja go muszę mieszać z bardziej leistym podkładem bo inaczej strasznie mnie zapycha i wyskakują mi po nim syfy. Dobrze, że już mi się w końcu kończy i na pewno go już nie kupię :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam starą wersję i się nie polubiliśmy... Okropne ciasto mi robił na twarzy :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. stara wersja była tragiczna, potwierdzam. Dlatego właśnie ten tak mnie zaskoczył.

      Usuń
  3. Eeee nooo faktycznie ładnie prezentuje się na buzi :) Kiedyś muszę go wypróbować, bo póki co mam zapas podkładów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam jeszcze tego podkładu, ale na buźce prezentuje się rewelacyjnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja miałam raz podkład z rimmel, zużyłam połowę a później zrobił się dziwnie pachnący.. i to mnie od niego odepchnęło. Polecam podkłady z astora! zawsze się sprawdzi :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze nie miałam okazji go używać. Prezentuje się elegancko :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja uwielbiam ten podklad:) Jak sie spiesze rano to zawsze z niego korzystam;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie miałam jeszcze, może czas spróbować hmm :D

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. Jeśli masz jakieś pytania lub po prostu chcesz się ze mną skontaktować, pisz bezpośrednio na adres tytezmozesz7@gmail.com. Odpowiem na każdą wiadomość :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...